czwartek, 29 listopada 2007

Bagnasco? Zobaczymy

Odpocznijmy na chwilę od spraw łódzko - krajowych i popatrzmy, co się dzieje w szerokim świecie.
Spośród duchownym mianowanych przez Benedykta XVI kardynałami na ostatnim konsystorzu najciekawszą chyba postacią jest Angelo Bagnasco.
Kolejny duchowny (obok sekretarza stanu kard. Tarcisio Bertone i papieskiego mistrza ceremonii ks. Guido Mariniego) wywodzący się z kręgu niezapomnianego arcybiskupa Genui kard. Giuseppe Siriego, niezłomnego bojownika sprawy katolickiej (w 1978 r. w wyścigu do papieskiego tronu wyprzedził go tylko Karol Wojtyła), który został wysunięty przez Benedykta XVI na pierwszą linię frontu - w 2006 r. został mianowany arcybiskupem Genui, gdy kard. Bertone przenosił się na rzymskie miejsce nr 2, wkrótce potem przewodniczącym włoskiego episkopatu a kilka dni temu kardynałem. Jako czołowa postać włoskiego Kościoła szybko dał o sobie znać, gdy w kwietniu 2007 r. porównał próbę wprowadzenia tzw. "związków partnerskich osób tej samej płci" do prób zalegalizowania pedofilii w Holandii. Wkrótce zaczął otrzymywać pogróżki od "zagniewanych" aktywistów homoseksualnych i od tej pory musi poruszać się w towarzystwie smutnych panów, nie wiadomo dlaczego ciągle grzebiących w uchu i pod pachami:



Misie radzą, żeby kardynałowi Bagnasco przyglądać się bardzo uważnie, bo jego lokomotywa, do pieca której dokłada palacz Ratzinger może zajechać bardzo daleko.

Brak komentarzy: