wtorek, 18 grudnia 2007

The Best of sekcja polska Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej

Kilka dni temu "Rzeczpospolita" wydrukowała ciekawy artykulik o tłumaczeniach encyklik Benedykta XVI na język polski. Otóż pewna pani, która osobiście nie jest katoliczką, wytyka bardzo konkretne błędy w przekładzie ostatniej encykliki na język polski. W obronie tłumaczeń staje szef sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu, ks. Paweł Ptasznik, który zasłaniając się autorytetem Teologa Domu Papieskiego, o. Wojciecha Giertycha OP i bliżej nieokreślonych polonistów i korektorów stwierdza, że wszystko jest w porządku. Oczywiście ta zasłona dymna nie zmienia faktu, że to właśnie sekcja polska odpowiada za ten przekład.

Cała ta sytuacja przypomina o tym jak rok temu, 20 grudnia, ks. Ptasznik występował, posługując się autorytetem Stolicy Apostolskiej, w sprawi efemerycznego arcybiskupa warszawskiego Stanisława Wielgusa. Wówczas, w wywiadzie dla Radia Watykańskiego, szef sekcji polskiej stwierdził, że do Rzymu nie dotarły żadne sygnały na temat przeszłości arcybiskupa. Działo się to w trzy miesiące po pierwszych informacjach prasowych na ten temat. Dobrze zorientowani twierdzą, że wiedza na temat zasobów IPN nie była także obca aparatowi Sekretariatu Stanu, a przynajmniej jego ekspozyturze w Warszawie. Ks. Ptasznikowi chodziło pewnie o to, że nie ma w skoroszycie żadnego pisma w tej sprawie, z pieczątką: "wpłynęło dnia...". Musi mu o to chodzić, bo przecież nie wyobrażamy sobie żeby mógł nie mówić prawdy. Prawda?

Przy tamtej okazji ks. Ptasznik zabłysnął jeszcze w jednej roli. Dostarczył nam bowiem „autentycznej” interpretacji przemówienia Benedykta XVI w warszawskiej archikatedrze 25 maja 2006 r. Otóż zdaniem rzymskiego kurialisty Ojciec Święty "wyraźnie i jednoznacznie" odniósł się wówczas do kwestii oskarżania duchownych o współpracę z SB! Kto słyszał to przemówienie i pamięta jego kontekst musi szeroko otwierać oczy ze zdziwienia, bo przecież trudno o lepsze audytorium dla takiego przekazu i o lepsze grono „lustratorów” niż zgromadzone wówczas duchowieństwo warszawskie z żółtymi smyczami na szyi. Odniesienie do lustracji mogło być „Wyraźne i jednoznaczne” tylko dla kogoś kto nie zna tamtego papieskiego przemówienia i dla ks. Ptasznika.

Można powiedzieć, że to wszystko w sumie drobne spawy, które oglądane pojedynczo można łatwo przeoczyć. Ale skoro, jak pisał jeden z komentatorów sprawy sprzed roku „Polak-Rzymianinem, a Rzymianin-Polakiem”, a jednocześnie można czasami uchwycić pewne sytuacje jakby w pięknym kadrze, to wkrótce można będzie pokusić się o jakieś spojrzenie z lotu ptaka.

Brak komentarzy: