wtorek, 26 października 2010

Poza burtą

Tak się składa, że aktywizujemy się przy okazji konsystorzy. Kolegium kardynałów jest na tyle wdzięcznym tematem, że przy okazji mianowania nowej grupy kardynałów nawet tak leniwe misie jak my na chwilę mobilizują się do pracy. Trzeba przyznać, że dwa lata temu pomyliliśmy się przewidując konsystorz na jesień zeszłego roku. Papież poczekał i dzięki temu konsystorz będzie mógł być większy.

Nie będziemy tu pisać o nominatach, bo ich biografie można znaleźć na stronie Salvadora Mirandy. Ciekawe ujecie statystyczne przedstawił na swoim blogu David Cheney autor serwisu Catholic-Hierarchy. My natomiast zajmiemy się tymi którzy biretu kardynalskiego nie otrzymają w tym roku i zastanowimy się czy otrzymają go kiedykolwiek.

Jeszcze w przeddzień ogłoszenia konsystorza na liście krążącej wśród dziennikarzy (podawał ją na swoim blogu zwykle doskonale zorientowany Andrea Tronielli) znajdował się arcybiskup Toronto Thomas Collins. Brak nominacji kanadyjskiego hierarchy dziwi niektórych, ze względu na jego funkcję wizytatora apostolskiego dla irlandzkich diecezji Cashel i Emly. Z drugiej strony nie jest jedynym wizytatorem któremu brak godności kardynalskiej. W podobnej sytuacji jest wizytator archidiecezji Tuam, arcybiskup Terrence Prendergas z Ottawy. Poza tym arcybiskup Collins jest relatywnie młody, ma dopiero 63 lata i na kolejnym konsystorzy swobodnie może się spodziewać purpury.

Przewidując kształt przyszłego konsystorza na liście nominatów umieściliśmy sekretarza Konferencji episkopatu Włoch Giuseppe Betoriego, arcybiskupa Florencji. Wydawła nam się kolejnym murowanym kandydatem, ale jak widać z perspektywy 83-letniego papieża 63 lata to także i w tym przypadku nadal młody wiek, który daje dużo czasu na czekanie na biret.

Podobnie sytuacja wygląda z 62-letnim arcybiskupem Allenem Vigneronem z Detroit i 66-letnim arcybiskupem Braulio Rodríguez Plaza z Toledo.

Jeśli chodzi o 69-letniego arcybiskupa Tokio Petera Takeo Okadę, to sytuacja jest nieco inna, bo z jednej strony jego poprzednicy bywali kardynałami, ale jest on już starszy a w jego archidiecezji mieszka tylko kilkadziesiąt tysięcy katolików.

Odrębną kategorią są przewodniczący rozmaitych papieskich rad. Bardzo często zostają oni kardynałami, ale nie jest to ani zasada uświęcona tradycją, ani tym bardziej wymóg prawny jak w wypadku prefektów kongregacji. Ojciec święty ma tu dużo swobodniejszy wybór. Na obecnym konsystorzu kardynałem zostanie przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum Robert Sarah z Gwinei, który kilka tygodni temu został powołany an tę funkcję a nie zostanie nim abp Zygmunt Zimowski, przewodniczący Papieskiej rady ds Duszpastewrstwa Slużby Zdrowia. (Polska ma zresztą kard. Stanisława Ryłkę, przewodniczącego Papieskiej Rady ds Świeckich). Przypadek abpa Saraha jest tym bardzie znaczący, iż jego poprzednik, kard. Paul Josef Cordes czekał kilkanaście lat na włączenie do Świętego Kolegium. Kto chce, może z tych papieskich wyborów wyciągać wnioski.

Ograniczona "wolnych" miejsc w Kolegium Kardynalskim oraz duża liczba kurialistów którzy muszą być kardynałami (Kardynałowie to w końcu duchowieństwo rzymskie, a więc prałaci rezydujący w Rzymie mają pierwszeństwo przed najbardziej nawet zasłużonymi biskupami lokalnych Kościołów) sprawiła, że do godności kardynalskiej nie zostali wyniesieni niektórzy arcybiskupi stolic tradycyjnie kardynalskich. Trzeba było wybrać niektórych. To pominięcie może być o tyle mało bolesne, że już pod koniec 2011 zwolni się tak duża liczba miejsc w Świętym Kolegium że już wtedy trzeba będzie zwołać nowy konsystorz. Wówczas "pominięci" będą mieli pierwszeństwo przed innymi.

Jest jeszcze jedna grupa potencjalnych przyszłych kardynałów. To ordynariusze zasiadający na stolicach tradycyjnie związanych z kapeluszem kardynalskim. Nowy Jork, Baltimore, Mechelen-Bruksela, Turyn, Praga, Bogota, Sewilla, Rio de Janeiro, Westminster, Marsylia, Utrecht i Hongkong; wszędzie tam pojawili się w ostatnim czasie nowi pasterze, a jednocześnie żyją ich poprzednicy mający poniżej 80 lat. Zwykle w takiej sytuacji nowy ordynariusz musi czekać aż jego poprzednik opuści grono elektorów w dniu swoich 80 urodzin. Papież rzadko robi wyjątek taki jak w przypadku Stanisława Dziwisza, który został kardynałem kiedy jego poprzednik Franciszek Macharski miał 79 lat.

W czasach I Rzeczypospolitej Stolicą Kardynalską był Kraków oraz, rzadziej, prymasowskie Gniezno. W czasach zaborów jedynie Kraków utrzymał tę rangę. W okresie II Rzeczypospolitej do stolic kardynalskich dołączyła Warszawa (a odpadła Kraków z powodu konfliktu abpa Sapiehy z Piusem XI), a po II wojnie światowej dołączył tradycyjnie kardynalski Wrocław i Kraków. Dawało to trzech kardynałów, gdyż Warszawa i Gniezno połączone były unią personalną aż do 1992 r. Wydaje się, że obecnie Stolica Apostolska powróciła do liczby dwóch polskich kardynałów i że będą Kraków i Warszawa. Gniezno i Wrocław purpurą mogą być obdarzane na zasadzie wyjątku.

Na marginesie konsystorza ciekawi nas jeszcze jeden problem związany z tegoroczną polską nominacja kardynalską. Z uwaga będziemy się przyglądać gdzie i w jakim gronie świętowany będzie w Rzymie czerwony biret arcybiskupa Kazimierza Nycza. Tak się składa, że dobrze pamiętamy miejsce i towarzystwo podobnego przyjęcia kardynała Dziwisza wiosną 2006 roku.


Brak komentarzy: